Przez ostatnie dwa piątki rozmawialiśmy o Facebooku w kancelarii prawnej Nie dalej, jak wczoraj, dostałem maila z prośbą o podpowiedź, jak wykorzystać media społecznościowe w promocji kancelarii. O tym zatem opowiem Ci za tydzień, bo na dziś zarezerwowałem temat nieco inny, ale chyba donioślejszy. Posłuchaj. To jest prawdziwa historia. Przytaczam ją na wszystkich moich szkoleniach ku… przestrodze. Przeczytaj koniecznie.
Parę lat temu dostałem zaproszenie na spotkanie do pewnej kancelarii w pewnym dużym mieście. O wspólnie ustalonej godzinie przyjeżdżam, staję pod budynkiem, którym okazała się ładnie utrzymana, przedwojenna kamienica. Dzwonię domofonem i wchodzę na piętro. Wita mnie sekretarka. Uśmiechy, uściski, itp. Zaprasza mnie do pokoju konferencyjnego. Przechodzę przez kancelarię. Widzę liczne pokoje, na podłodze błyszczący, świetnie utrzymany, ciemny parkiet, ściany w kolorach pastelowych – słowem wszystko bardzo gustowne i w najlepszym porządku, poza jednym: brak kogokolwiek innego, poza wspomnianą sekretarką. Pusto. Nie ma nie tylko ludzi, ale i mebli.
Pani sekretarka zaprowadziła mnie do sali konferencyjnej – tutaj przynajmniej stał stół i krzesła – i poprosiła o chwilę cierpliwości: „Pan Mecenas zaraz do Pana przyjdzie”.
Wchodzi pan Mecenas. Przywitaliśmy się, pochwaliłem wnętrze i wkrótce zaczęliśmy rozmawiać o konkretach. Cała rozmowa w swojej głównej części przebiegała mniej więcej tak:
Właściciel: Proszę Pana, na pewno jest Pan zdziwiony tym, że nikogo poza mną i panią z sekretariatu tutaj nie ma. Ale proszę się nie dziwić – właśnie wszystkich zwolniłem. Nie miałem wyjścia. Musiałem.
Ja: ???
W: Przez lata obsługiwaliśmy branżę (…). Byliśmy dla nich rodzajem zaplecza prawnego. Kilka firm z tej branży zlecało nam obsługę prawną. Jednak w zeszłym roku wiele się pozmieniało i wszystkie obsługiwane przez nas firmy założyły własne działy prawne. Wypowiedzieli nam umowy. Wszystko rozegrało się na przestrzeni kilku miesięcy. Obecnie nie mam klientów. Mam lokal, za który płacę ogromnie dużo. Jak wspomniałem, zwolniłem wszystkich pracowników. I potrzebuję pomocy. Czy może mi Pan pomóc?
J: Jak widzę, potrzebuje Pan klientów „na już”, czy tak?
W: Tak, jednak nie chcę osób fizycznych. Tylko przedsiębiorców
J: Hm… W web.lex pomagamy kancelariom w rozwoju za pomocą bloga prawniczego. Taka strategia marketingowa jest skuteczna, jednak ona wymaga czasu, a tego Pan w tym momencie nie ma. Musimy zatem działać w inny sposób. A w tej sytuacji najlepszą, bo najszybszą metodą będzie pozycjonowanie Pańskiej strony WWW w wyszukiwarkach. Jednak w ten sposób przedsiębiorca do Pana nie przyjdzie. Raczej tylko osoby osoby fizyczne, których Pan nie chce.
W: Okay, mogą być też fizyczni. Możemy działać?
J: Dobrze, tylko wcześniej chciałbym zobaczyć stronę internetową kancelarii.
Wyciągnąłem komputer – zaglądam na stronę WWW…
J: Hm… wygląda na starą. Nawet bardzo starą
W: Tak, zrobiliśmy ją jeszcze w latach 90-tych.
J: Mam wątpliwość, czy wszyscy nie stracimy jednak czasu i pieniędzy na tę usługę. Ta witryna w żaden sposób nie będzie budowała zaufania. Wygląda naprawdę bardzo źle. My możemy ją wypozycjonować na pierwsze miejsca w wynikach wyszukiwania, jednak to nie zagwarantuje Panu zysku, bo oprócz tego, że ludzie zaczną na nią zaglądać, to jeszcze muszą się z Panem kontaktować. A obecnie będą raczej stronę opuszczać bez podniesienia słuchawki telefonu, czy napisania maila. Strona powinna wyglądać lepiej. A najlepiej to jest ją całkowicie wymienić.
W: Jak Panu wspomniałem, nie mam pieniędzy. W zasadzie mam same długi.
J: Hm… no dobrze. W pewnym zakresie możemy sami ją lekko zmienić. Przede wszystkim możemy dodać tam Pańskie zdjęcie i podmienić tekst na bardziej sugestywny, angażujący i motywujący do działania. Zrobimy to bezpłatnie dla Pana. Może takie proste zmiany wystarczą, żeby cała promocja była zyskowna.
W: Super. Co mam zrobić?
J: Poproszę o dane dostępowe do domeny i serwera ftp.
W: ???
J: Na pewno rejestrował Pan kiedyś domenę dla kancelarii i wykupił Pan serwer, na którym strona kancelaryjna stoi. Żeby zrobić w niej jakieś zmiany potrzebuję dostać się do środka. Chodzi mi o dane do logowania, które to umożliwią.
W: Wie Pan, to było kilkanaście lat temu … zapytam sekretarkę, czy ona je gdzieś posiada.
*****
Efekt był taki, że nikt nie był w stanie odnaleźć żadnych danych do logowania. Wszystko zostało zapomniane i po prostu się zagubiło. Ostatecznie nie byłem w stanie pomóc kancelarii. Musieliśmy się rozstać. Nie wiem, jaki był jej dalszy los.
Jaki z tej historii płynie morał i jak się ustrzec przed takim rozwojem sytuacji?
Dalszą część artykułu przeczytasz tutaj a za tydzień opowiem Ci o wykorzystaniu mediów społecznościowych w kancelarii prawnej. Jeśli w tym czasie będziesz miał jakieś pytania dotyczące promocji Twojej kancelarii w sieci, napisz mi je na adres rafal.chmielewski@web-lex.pl. Do usłyszenia w pierwszy piątek września!
